Music

wtorek, 1 marca 2016

Diabolik Lovers - 1 " Niespodzianka"


Pisanie tego rozdziału zajęło mi strasznie dużo czasu, ale to może i dla tego, że jest to pierwsze moje opowiadanie opublikowane w internetach i trochę się stresuje. Jak pewnie widzicie dodałam parę moich postaci, które będziecie mogli lepiej poznać w następnych rozdziałach. W każdym razie zapraszam do czytania i wyrażania swoich opinii w komentarzach. 
                                                                ♠♠♠
 Podobny obraz

Jasne słońce wdzierało się do pokoju przez miętowe zasłony, oświetlając wnętrze. Jęknęłam cicho, przekręcając się w stronę ściany i zakrywając twarz kołdrą. Usłyszałam otwieranie drzwi i poczułam ciężar koło moich nóg.
- Wstajemy księżniczko, wstajemy! - dało się słyszeć wesoły głos Laito.
- Precz mi stąd... - warknęłam.
Nienawidziłam gdy z samego rana ( dla mnie ok. godz 15) cały dom postanawiał wyruszyć na pielgrzymkę do mojego pokoju aby mnie obudzić. Na moje szczęście ( bądź nieszczęście) był to dziś tylko Laito, mój przyrodni, trochę zboczony braciszek.
- Coś ty taka nie w sosie? - zachichotał.
Usiadłam na łóżku, przecierając oczy i spoglądając na Laito. Był już ubrany w mundurek, na głowie znajdował się jego ukochany kapelusz. Siedział oparty na łóżku wpatrując się we mnie tymi swoimi przenikliwymi, zielonymi, przypominającymi kocie oczami. Zmuszając do tego wszystkie komórki mojego ciała wstałam i przeciągnęłam się.
- Dobra koniec tej szopki, wypad z pokoju rudy - powiedziałam z przekąsem spoglądając na brata - chcę się przebrać.
- Wiesz mi to tam nie zależy, możesz się przebierać przy mnie - uśmiechnął się ironicznie mrużąc oczy.
Spiorunowałam go wzrokiem, ten jeszcze raz cicho się zaśmiał i opuści pomieszczenie.
Spojrzałam w stronę lustra. Moje śnieżnobiałe włosy znajdowały się z nieładzie, szkarłatne oczy patrzyły z obojętnym wyrazem na postać w lustrze. Zapowiadał się kolejny nudny dzień. Westchnęłam i ruszyłam w stronę łazienki.



Powoli zeszłam po schodach do salonu. Wszyscy byli już na dole. Shuu jak zwykle spał na kanapie,  Kanato gadał coś do Teddi'ego , Reiji czytał książkę, Ayato i Laito wykłócali się o coś a Subaru  siedział wpatrzony w to wszytko i tylko westchnął co jakiś czas. Czyli wszytko po staremu!
- Yo! - zawołałam do braci.
- No już myśleliśmy, że nie wstaniesz - powiedział Reiji, niezbyt zadowolony z mojej długiej drzemki.
- Daj jej spokój, księżniczka musi się wyspać - drwił ze mnie Laito.
- Nie jesteś śmieszny, rudzielcu - prychnęłam.
- Dobra, dobra koniec - chrząknął Reiji. - Chodźcie już bo się spóźnimy, znowu...
Wszyscy zgodnie ruszyli  w stronę limuzyny, zaparkowanej koło bramy rezydencji. Zajęłam moje miejsce pomiędzy Subaru a Ayato. Podróż minęła w milczeniu. Gdy w końcu dojechaliśmy do szkoły każdy poszedł w spoją stronę, nie przejmując się resztą. Założyłam moją czarną torbę na ramie i ruszyłam w kierunku szkoły. Idąc korytarzem i mijając uczniów, jak zwykle czułam, że wszystkie oczy zwrócone są na mnie. Choć od dłuższego czasu chodziłam do tej szkoły, nadal nie mogłam się do tego przyzwyczaić, choć nawet nie próbowałam, najzwyczajniej w świecie ignorowałam ich. Nie lubiłam ludzi i nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego. Nie potrzebne było mi to do szczęścia, Powoli weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce.

Lekcje minęły dosyć szybko. Było już dosyć późno (zalety szkoły wieczorowej), choć mój dzień dopiero na dobre się rozpoczął. Gdy szłam do wyjścia zobaczyłam, że koło Subaru stoi, Masami.
Czarnowłosą, szkolną piękność w której bujało się większość chłopaków. Osoba której szczerze nienawidziłam, zresztą z wzajemnością. Dziewczyna gadała jak najęta, klejąc się do Subaru.
Chłopak zauważył mnie, i spojrzał ma mnie błagalnym wzrokiem. Nie miałam serca zostawić do z tą zmorą. Podeszłam do nich pewnym krokiem.
- Witaj Masami! - zawołałam z ironicznym uśmiechem.
- Hę - ciemnowłosa odwróciła się, zdezorientowana.
- Wybacz, że ci przerywam ale ja i mój kochany braciszek musimy już iść, więc sayonara! - powiedziałam, chwytając Subaru za ramię i prowadząc do wyjścia.
- Hej! Subaru zaczekaj! - dziewczyna nie dawała za wygraną.
Mój kochany braciszek oczywiście nic nie odpowiedział... Ech... To zawsze ja musiałam odklejać od niego Masumi, która uporczywie łaziła za nim po szkole. Biedna nie mogła się pogodzić z myślą, że Subaru jej nie chciał.
- Dzięki -  zaczął Subaru.
- Powiedz tej swojej plastikowej laluni żeby w końcu się od ciebie odczepiła do mam już dosyć ciągłego odklejania jej od ciebie! - warknęłam.
- Myślisz, że jestem głupi! Już nie raz próbowałem, ale najwyraźniej ta tona tapety utrudnia jej możliwość racjonalnego myślenia - odezwał się oburzony.
- Hehe - nie mogłam opanować śmiechu. - Lubie cię właśnie dla tego, że podobnie myślimy - znowu zachichotałam.
- Dobra koniec już tej pogadanki, jeśli zaraz nie zjawimy się na parkingu to Reiji, przerobi nas na nawóz dla swoich roślinek - zauważył Subaru.
Śmiejąc się ruszyliśmy w stronę limuzyny zaparkowanej na szkolnym podjeździe.

Po powrocie ze szkoły od razu pobiegłam do mojego pokoju znajdującego się na drugim piętrze. Zmieniłam szkolny mundurek, na coś bardziej wygodnego, czarną, opadającą  na jedno ramię podkoszulkę, krótkie, dżinsowe spodenki, długie skarpetki w czarno - białe pasy i czarne buty. Rozsiadłam się wygodnie w granatowym fotelu, stojącym w rogu pokoju, zagłębiając się w lekturze. Jednak nie mogłam skupić się na książce. Był to romans szkolny, czyli coś nad czym zachwycają się dziewczyny w moim wieku. Kupiłam te książkę tylko dla tego iż co druga dziewczyna spotkana w szkole ja czytała, przez co myślałam, że jest co najmniej dobra. Niestety muszę stwierdzić po raz kolejny, że śmiertelnicy nie mają za grosz gustu. Tępa główna bohaterka, jakiś mięśniak i banda głupiutkich dziewczynek, z łatwością mogłam przewidzieć co stanie się dalej. Znudzona opuściłam pokój, ruszając w stronę drzwi prowadzących na ogród.
Chłodne powierzę przenikało moje ciało. Lekko zadrżałam. Spojrzałam w niebo. Tysiące gwiazd migotało wesoło. Była pełnia, więc mimo później pory nie było aż tak ciemno. Ruszyłam powoli ścieżką otoczoną białymi różami. Przymknęłam oczy i zaczęłam cicho nucić piosenkę.
- Kasumi - usłyszałam głos za sobą.
- Hę - odkręciłam się szybko, zaprzestając śpiewania. Za mną stał Subaru.
- Szukałem cię - zaczął. - Reiji powiedział, żebyś przyszła do jego gabinetu, chyba ma do ciebie jakąś sprawę.
- O boże... Co ja znowu zrobiłam. - zajęczałam idąc w stronę rezydencji. Za sobą usłyszałam cichy chichot Subaru. Taa... dzięki braciszku za wsparcie.

- Jestem! - zawołałam do siedzącego za biurkiem Reiji'ego.  - Mam się bać? -zapytałam.            
- Nie nie musisz - zaczął - Chciałem ci tylko coś powiedzieć. A mianowicie, jutro czeka na ciebie niespodzianka. - zakomunikował beznamiętnie.
- Co?! -  zdziwiłam się ponieważ moje urodziny były dopiero za kilka miesięcy, do imienin też było daleko a żadne inne święto raczej się nie zbliżało.
- Nic więcej nie wiem - wyznał
-  Ojciec ci to powiedział? - drążyłam temat.
- Skoro aż tak bardzo cię to interesuje to tak, ale to na tyle, możesz iść - powiedział, kiwając głową na drzwi.
Szybko opuściłam pomieszczenie i pobiegłam w stronę swojego pokoju. Reiji jak zawsze milutki. Najwyraźniej wiedział coś więcej o czym ja nie wiedziałam. Normalnie zaczęła bym małe śledztwo ale z tytułu, że byłam wykończona powlekłam się do pokoju. Gdy do niego weszłam, padłam na łóżko i zaczęłam rozmyślać o tym cóż za prezent miał na mnie czekać jutro. Nim się obejrzałam zapadłam w krótki, niespokojny sen.

Obudziłam się następnego dnia rano. Była sobota więc nie szłam dziś do szkoły. Szybko się ogarnęłam i ruszyłam korytarzem w stronę salonu. Z dołu dochodziły do mnie rozmowy braci. Nagle, poczułam nieznajomy zapach dobiegający stamtąd. Z nałam ten zapach bardzo dobrze lecz nie mogłam sobie przypomnieć skąd, Momentalnie wbiegłam do salonu rozglądając się dookoła. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie drobna dziewczyna o błękitnych oczach i blond włosach, siedząca koło Laito.
Przez myśl przeszło mi tylko jedno słowo... Człowiek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz